Artur Dygacz

Artur Dygacz – ur. 1988, pochodzi z Działoszyna, mieszka w Wielkiej Brytanii. Pisać zaczął w wieku 16 lat, ciężko pracuje na to, by odnieś sukces. Zadebiutował zbiorem wierszy „Sztuka zbawia” w 2012 roku wydanym nakładem własnym i Warszawskiej Firmy Wydawniczej. Jak sam mówi: „Jest to lektura, w której każdy znajdzie coś dla siebie”. Rok później wydał drugą książkę: „Znak zapytania”, zupełnie inną niż poprzednia, która była kompilacją, zebraniem w pewien porządek. W „Znaku zapytania” każdy wiersz żyje swoim własnym życiem, a jednocześnie jest wstępem do następnego, w siatce niepisanych podziałów i połączeń, które mają na celu przedstawić się w jak najbardziej różnobarwnym świetle, dając na każdym kroku możliwość wyboru tego kolejnego. Książka ta jest swego rodzaju quasi-konceptem traktu poprzez lustrzane odbicia na styku dwóch sprzeczności, które starają się stworzyć jedną całość. Zadawanie odpowiedzi przez pytania z każdym nowym wersem niesie coraz to nowszą wersję widzenia zacierających się śladów, dzięki kolejnym podejmowanym krokom. Wyniki tej zmienności sprawiają wrażenie istnienia całości wewnątrz jej części składowych, która wydaje się jednak wykraczać poza swoje własne granice, ponieważ książka… tak naprawdę nigdy się nie kończy. W swojej twórczości czerpie z literatury angielskiej i irlandzkiej XIX i XX wieku, mitologii greckiej, celtyckiej i nordyckiej. Książki Artura można nabyć w wielu księgarniach internetowych.

 

Fragment książki „Sztuka zbawia”:

1
Morza się rozstąpić
Meteoryty mogą grzęzić
Gromy mogą smagać
Pióra na piedestale nie mogą zmagać
Batogiem

2
Mogą grzmieć wasze prawidła
Mogą tratować wasze straszydła
Mogą górować wasze bańki z mydła
Serca na talerzu nie mogą pożreć
Sępy Kaukazu

3
W roztchnionym tchnieniu błękitu tchniemy stale
Tchnienie, które dba o nas niedbale.
Wśród naocznych świadków rozkwitu brniemy
Aż do ostatniego przekwitu, kiedy pomnikiem się stajemy.
Cóż jest nasza posługa,
Kiedy życie jest krótkie, a droga długa?

4
Sny, potęga, udawane miny, mitręga
Gry, męka, łudzące mary, podana ręka
Łzy, cisza, warczące psy, msza
Kły, mata, chichocące karły, kurtyna świata
I, co, ty sam, zostawiasz?

5
Wszystko marność
Czart niebo ogonem przykrywa
Lecz spójrzcie! Nowy świt prawdę prowadzi
Chwyć ją, jutrzenkową czystość zdobywaj!

6
W bezgrawitacyjnej lektyce opływaj
Noszami zanoś nosidła bulgotań
Rozetą słońca bywasz – bywaj!
Stwórz ołtarz własnych przemigotań
Niech uniesie cię pryzmatowa szyba

7
Rodzisz pytaniem…
Okoliczności bezpłodne natchnieniem?
Równają z zerem…
Więc zmierz dno w krwionośnym oceanie

8
Widzisz…
Chwila się przytrafia
Nowy dzień na nowo się wznawia
Na fotografii, na papierku, na czymkolwiek

9
Więc jesteś…
Nanoś się trwale na me ospałe oczy
Gdy dowidzam koniec tęczy
Daleko poza horyzontem